I znów Rameau!

Jean-Philippe Rameau, Naïs

Filharmonia Narodowa, Warszawa – 8.05.2018

Kierownictwo muzyczne – Stefan Plewniak
Reżyseria – Olivier Lexa
Choreografia – Iwona Runowska
Projekcje – Adam Nyk

Wykonawcy:
Naïs (mezzosopran) – Natalia Kawałek
Neptune (houte-contre) – Sean Clayton
Astérion (haute-contre) – Erwin Aros
Flore, Bergère (sopran) – Cécile Achille
Jupiter, Télénus (baryton) – David Witczak
Plutorn, Terésie, Palémon (baryton) – Jean-Christophe Lanièce
Tancerze Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu
Orkiestra i chór Il Giardino d’Amore, dyr. Stefan Plewniak

Prolog; mat, prom FN

Konstrukcja francuskiej opery barokowej pozostawała niezmieniona od momentu, gdy Jean-Baptiste Lully nadał jej formę monumentalnej tragédie lyrique: patetyczny prolog sławiący władcę/bogów i pięć operowych aktów. Czas jest w nich sprawiedliwie dzielony pomiędzy śpiewaków i tancerzy, większość partii wokalnych to patetyczne recytatywy, arie rzadko mają formę trzyczęściową rodem z opery neapolitańskiej. Balet nie tylko uczestniczy w akcji, ale żywo ja komentuje i podsumowuje. Dlatego wersja koncertowa – bez tańca – to po prostu zaledwie połowa dzieła.

Naïs Jeana-Philippe’a Rameau jest jakby lżejsza formą tragédie lyrique, jest mianowicie operą pastoralną (pastorale héroïque). Ma typowy dla dzieł francuskich prolog dziejący się pośród olimpijskich bogów i tylko trzy akty, w których zawarto dzieje szczęśliwej miłości boga Neptuna i pięknej nimfy Naïs. Mimo intryg zazdrosnych rywali, prawdziwa miłość przezwycięża przeszkody i Naïs triumfuje u boku ukochanego w jego morskim pałacu.

Z taką materią zmierzył się zespół zebrany i przygotowany przez Stefana Plewniaka, który na polskich scenach pozostaje niezmiennie wyjątkiem – nikt oprócz niego nie porywa się na inscenizowanie twórczości francuskiego geniusza. W 2015 roku Plewniak przygotował Les Indes Galantes – najpierw w wersji koncertowej, potem, w 2016, w pełnej inscenizacji na deskach Opera Nova w ramach Bydgoskiego Festiwalu Operowego, w reżyserii Natalii Kozłowskiej. Po dwóch latach w kolejnej edycji tego festiwalu zaprezentował sceniczną wersję Naïs. Melomanii warszawscy mieli właśnie możliwość obejrzenia wersji pół-scenicznej tej opery na deskach Filharmonii Narodowej. Pół-sceniczność dotyczyła przede wszystkim dekoracji, której w Warszawie nie pokazano, ubierając jednak śpiewaków i chór (a nawet dyrygenta) w skromne kostiumy. Jednak zachowano niezwykle ważny element francuskiej opery, a mianowicie balet.

Do swoich przedsięwzięć Plewniak przygotowuje przede wszystkim jedną ze stworzonych i prowadzonych przez siebie formacji, czyli orkiestrę i chór Il Giardino d’Amore. To ci właśnie muzycy występowali z nim zarówno w inscenizacjach Les Indes Galantees, jak i Naïs. Grupa solistów jest również niemal identyczna – to przede wszystkim Natalia Kawałek i Sean Clayton jako główni protagoniści, ale również David Witczak, Cécile Achille i Erwin Aros. Do występów baletowych zaprosił Plewniak sprawdzoną młodzież – tancerzy ze Szkoły Baletowej w Poznaniu. Podobnie jak dwa lata temu w Bydgoszczy swój brak doświadczenia i skromne jeszcze umiejętności pokrywali zaangażowaniem i entuzjazmem.

Trudno jednoznacznie ocenić ten spektakl. Przede wszystkim dlatego, że Plewniak nie ma w Polsce żadnej konkurencji. Można się oczywiście odwołać do koncertowego wykonania Les Boreades, które zaprezentował przed kilku laty w Krakowie Marc Minkowski. Można też pamiętać o wielu znakomitych, francuskich głównie inscenizacji, które można obejrzeć np. w telewizji Mezzo. Ale nawet najświetniejszy spektakl w telewizji nie jest właściwą płaszczyzną porównań dla spektaklu na żywo. Do odbioru potrzeba przecież nie tylko perfekcji wykonania, ale też tej specyficznej chemii, która powstaje w zetknięciu wykonawców i publiczności. A w tworzeniu tej chemii Plewniak jest mistrzem. Dyryguje z ogromnym zaangażowaniem, w Naïs nie potrafił sobie odmówić wykonania części solowych, wirtuozowskich partii skrzypcowych – jest wszak znakomitym skrzypkiem. Nawet jeśli w grze orkiestry doszukać się można niedociągnięć (wczoraj ewidentnie rozgrzewali się w trakcie koncertu i ich gra podczas prologu była wyraźnie słabsza niż podczas kolejnych aktów opery), to cały zespół – i instrumentaliści, i soliści, i młodzi tancerze – emanują radością i entuzjazmem. Ten nastrój stopniowo udziela się publiczności, aż po końcowy bis i standing ovation. Nie będę więc wybrzydzać i kupię Plewniaka w całości z dobrodziejstwem inwentarza. Marząc, że kiedyś urośnie mu jakaś konkurencja i będzie można się kłócić, która jest bardziej francuska i zwyczajnie lepsza.

Słowa kluczowe: , , , , ,