Archiwa tagu: opera barkowa

L’Orfeo emozionato

Claudio Monteverdi, L’Orfeo
wersja koncertowa
XII Festiwal Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej

Studio Koncertowe Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego, Warszawa
29.10.2024

Wystąpili
La Musica (sopran) – Agata Zubel
Orfeo (tenor) – Krystian Adam Krzeszowiak
Euridice (sopran) – Dorota Szczepańska
Messaggiera (sopran) – Aleksandra Szmyd
Ninfa, Speranza (mezzosopran) – Joanna Motulewicz
Plutone, Caronte, Spirito (bas) – Artur Janda
Proserpina (mezzosopran) – Urszula Krygier
Pastore 1, Eco (kontratenor) – Rafał Tomkiewicz
Pastore 2, Spirito, Apollo (tenor) – Zbigniew Malak
Pastore 3, Spirito (tenor) – Aleksander Kunach

Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej
Kierownik Zespołu Wokalnego Krzyszof Kusiel-Moroz

Zespół Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej
Musicae Antiquae Collegium Varsoviense

Kierownictwo muzyczne/Dyrygent – Adam Banaszak

To kolejny i dość niespodziewany punkt w programie tegorocznego Festiwalu Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej – wykonanie koncertowe i jednorazowe Orfeusza Monteverdiego. Ta przepiękna i absolutnie wyjątkowa opera nie jest rzadkim gościem na polskich scenach, sama naliczyłam już sześć wykonań (a miałam okazję wysłuchać trzech), co jak na operę barokową nie jest złym wynikiem.

Wersja koncertowa eliminuje problemy inscenizacyjno-interpretacyjne, które pojawiają się zawsze, zwłaszcza jeśli wkraczamy w świat mitu. Pozostają więc sami artyści wykonawcy: instrumentaliści i soliści, a także dyrygent spinający koncert w całość.

Mit Orfeusza jest powszechnie znany, więc nie będę go tu opisywać, zresztą skrótowe libretto można znaleźć choćby na tej stronie. Historia jest prosta, ale pełna zwrotów akcji, zmiennych nastrojów i daje wykonawcom wspaniałe pole do pokazania swoich możliwości.

Z tej okazji skorzystał podczas koncertu Krystian Adam Krzeszowiak w tytułowej roli. Widać było, że partia Orfeusza bardzo mu „leży”, angażował się w nią z całą emocją, zwłaszcza w najbardziej popisowych ariach – lirycznej Rosa del ciel i wirtuozowskiej Possente spirto, w której czarował Charona wyrafinowanymi frazami głosu, któremu towarzyszyły dialogujące z nim instrumenty, m.in. skrzypce w rękach Grzegorza Lalka. Ten fragment opery zawsze elektryzuje – na miejscu Charona na pewno bym nie zasnęła, tylko w nieskończoność słuchała śpiewu!

Charonem i zarazem Plutonem w dalszej odsłonie był Artur Janda, paraliżujący niemal swoim potężnym głosem. Dla kontrastu Rafał Tomkiewicz w roli Pasterza śpiewał subtelnie i miękko. Wyróżnić należy także Zbigniewa Malaka – tu w potrójnej roli: Pasterza, Ducha i Apolla. To druga po Krzeszowiaku interpretacja oznaczająca się ogromną emocjonalnością, zwłaszcza w żałobnych partiach po śmierci Eurydyki.

Wykonawcy niemal w komplecie; fot. IR

Pośród ról kobiecych warto wspomnieć o srebrzystym sopranie Doroty Szczepańskiej jako Eurydyki – rola niewielka, ale ważna i do zapamiętania, a także o dramatycznej ekspresji posłania Messagiery w wykonaniu Aleksandry Szmyd. Joanna Motulewicz w epizodycznych partiach Nimfy i Speranzy nie miała wielu okazji do zaprezentowania niesamowitych możliwości swojego fantastycznego głosu. Natomiast Urszula Krygier, znakomita sopranistka, pamiętna Berenika w Farnace Vivaldiego z roku 2017, zinterpretowała Proserpinę chyba zbyt subtelnie. Zabrakło mi wpisanej w tę rolę kobiecej kokieterii, którą tak wspaniale „zagrała” Olga Pasiecznik w spektaklu Orfeusza na Zamku Królewskim w 2019 roku.

Orkiestra MACV, czyli Musicae Antiquae Collegium Varsoviense (przy okazji, kiedy WOK dojrzeje do znalezienia dla swojej orkiestry nieco bardziej „strawnej” nazwy?) gra zawsze na wysokim poziomie. A Monteverdiego zwłaszcza, bo tu skład jest nie tak wielki i każdy instrument dobrze i wyraźnie słychać. Bałam się trochę o instrumenty dęte, ale zarówno trąbki jak i kornety były świetne. Nie znam niestety nazwiska kornecisty, który towarzyszył Orfeuszowi w arii Possente spirto, a powinnam go również wymienić. Adam Banaszak, którego w roli dyrygenta tej orkiestry słyszałam po raz drugi po premierze Giulio Cesare, prowadzi ją niespiesznie, pozwala wybrzmieć każdemu piano, stosuje zmienne tempa i wyrazistą dynamikę. Jego interpretacja może nie oszałamia, ale pozwala rozkoszować się muzyką w pełni.

Podsumowując – moja ukochana opera, bardzo dobre wykonanie, piękny wieczór i piękna muzyka. Opero Kameralna – naprawdę się postarałaś!

Ile pochwał może się zmieścić w jednej recenzji?

Johann Adolf HasseMarc’Antonio e Cleopatra

24 maja 2024
Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia, Katowice

Wykonawcy
Cleopatra
(sopran) – Bruno de Sà
Marc’Antonio
(kontratenor) – Yuriy Mynenko
{oh!} Orkiestra Historyczna, dyr. Martyna Pastuszka

Serenatę Johanna Adolfa Hassego Marc’Antonio e Cleopatra przedstawiono 24 maja 2024 roku w katowickim NOSPR w rewelacyjnym wykonaniu. Jako soliści wystąpili Bruno de Sà i Yuriy Mynenko, grała {oh!} Orkiestra Historyczna, występująca ostatnio jako po prostu {oh!} Orkiestra, pod wodzą znakomitej skrzypaczki Martyny Pastuszki.

Na ten koncert czekałam od początku sezonu. Nie tylko ze względu, na zapowiedzianych wykonawców, ale również dlatego, że miałam okazję usłyszeć tę serenatę dwa lata temu w Łazienkach i wiedziałam, że jest dziełem dużej urody. Premiera tej dramma per musica a due voci odbyła się w 1725 roku w Neapolu, a dla kompozytora stała się rychło przepustką do kariery – po sukcesie serenaty zyskał stanowisko maestro di capella na drezdeńskim dworze Augusta III.

Więcej szczegółów o samej serenacie można przeczytać na stronie jej poświęconej oraz w relacji z wykonania w roku 2022 (to z tego tekstu pochodzą fragmenty opublikowane przez NOSPR). W dwóch słowach przypomnę, że dwuaktowe dzieło relacjonuje spotkanie Antoniusza i Kleopatry po przegranej bitwie pod Akcjum. Brak w niej jakiejkolwiek akcji – to po prostu zapis rozmowy i uczuć targających dwójką protagonistów. Kleopatra, której ucieczka zapoczątkowała bitewną klęskę, obawia się niewoli, jest pełna królewskiej dumy i woli śmierć niż poniżenie. Marek Antoniusz jest natomiast lirycznym i spolegliwym kochankiem. Losy bitwy niezbyt go obchodzą, interesuje go wyłącznie miłość Kleopatry. Potulnie zgadza się na śmierć u jej boku.

W obu rolach wystąpili znakomici soliści. Jako Kleopatra – brazylijski sopranista Bruno de Sà, o głosie dość niezwykłym, niemal koloraturowym, dużej skali i sile, znakomicie predestynowanym do tej roli, w której dominują arie brawurowe, gniewne, pełne pasji i dramatu. Jednak jego ostatnia aria Quell candido carmellino udowodniła, że jest również znakomitym lirykiem. Bruno de Sà miał być gwiazdą tego wieczoru i niewątpliwie nią był, choć jak się okazało, musiał nieco ustąpić pola swemu partnerowi.

Antoniuszem był bowiem Yuriy Mynenko, znany już polskiej publiczności od 2015 roku, kiedy na Mistria Paschalia w Krakowie wystąpił w oratorium Jomellego. Sześć lat temu można go było usłyszeć w Gliwicach w operze Vinciego. To świetny kontratenor, jednak dopiero po katowickim koncercie twierdzę, że jest kontratenorem wybitnym. Jego interpretacja lirycznych arii Antoniusza, pełnych żarliwości, a równocześnie subtelnych, wybrzmiewających w delikatnych pianissimach, było wprost urzekająca. Już pierwsza aria Pur ch’io passa a te, ben mio zaczarowała publiczność i została nagrodzona owacją. Był dla mnie największą i najmilszą niespodzianką tego wieczoru.

Bohaterowie wieczoru: Martyna Pastuszka, Bruno de Sa, i Yuriy Mynenko; fot. IR

O {oh!} Orkiestrze od dawna już piszę w samych superlatywach. To bez wątpienia najlepsza orkiestra kultywująca wykonawstwo historyczne w Polsce, a może i w Europie. Nieprawdopodobna siła i energia Martyny Pastuszki przenosi się na cały zespół. Grają niebywale dynamicznie, trzyczęściowa Sinfonia brzmiała rewelacyjnie. Nie mają właściwie słabych stron, a koncertmistrzyni jest nie tylko wybitną skrzypaczką, ale również prowadzi orkiestrę z mistrzowską precyzją. Ta wirtuozerska serenata, w której popisy głosowe są absolutnie na pierwszym planie, wymaga od orkiestry perfekcyjnego współdziałania z solistami i taką właśnie doskonałą współpracę otrzymaliśmy.

Kilka słów wyjaśnienia dla tych, których pomysł obsadzenia mężczyzny w kobiecej roli mógł zdziwić. I tak jesteśmy w tyle w stosunku do prawdziwie barokowej perwersji, bowiem oryginalnie partię Kleopatry śpiewał legendarny kastrat Farinelli, natomiast partię Marka Antoniusza wykonywała… kobieta, wybitna śpiewaczka Vittoria Tessi, a żeby było jeszcze ciekawiej – pierwsza solistka afrykańskiego pochodzenia.

Przepiękna muzyka Hassego, znakomita gra {oh!} Orkiestry, fantastycznie wykonane partie obu solistów – tak wspaniałego koncertu dawno nie słyszałam. Owacjom nie było końca!